Przebywam tysiące mil samotnych kłów
Zdmuchuję pył i kurz
Wśród dźwięków burz
I szukam słów
Na rozdrożach i polach
W krwistych porankach
Szukam w bezimiennych dłoniach
Słodkiej Lilith moich snów
Zawiniętej skrzydłem wieczności
Zwiędniętej i pełnej życia
Będę krwawił dla niej gdy odżyje
A dotyk czerwieni niech mnie obroni
Przed gniewem żywych
* * *
Tak więc Ty, pachnąca błękitem, rozpoczynasz nową podróż.
Wiedz, że jestem daleki od trzeźwości.
Brudny i upadły.
I tylko w ciemności nocy ujrzysz prawdziwe oblicza ludzi.
Lucyferyczne światło będzie czuwać, a burze i sztormy nigdy nie ustaną.
A ścieżka jest wąska i kręta, a umarli trzymają nad nią pieczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz